Moglibyśmy długo rozwodzić się nad wylotem na Międzynarodowy Festiwal Dzieci i Pokoju w Iskele na Cyprze Północnym. Jednak to raczej do dzieci należy ocena wycieczki. Od siebie możemy tylko napisać, że wszyscy nasi podopieczni dzielnie znieśli lot i są zadowoleni z wyjazdu, a prezentacje festiwalowe zdecydowanie należały do udanych.
Pozwoliliśmy dzieciom wyrazić własne opinie na temat pobytu na Cyprze. Oto praca Aleksandry Żbikowskiej:
„19 kwietnia wraz z Zespołem wyleciałam na Cypr. Wylądowaliśmy o bardzo wczesnej porze po greckiej stronie tej wyspy. Z lotniska pojechaliśmy autokarem na stronę turecką, gdzie byliśmy zaproszeni na festiwal. Gdy dojechaliśmy na miejsce powitali nas „tambylcy” i zjedliśmy tradycyjne cypryjskie śniadanie: pięć oliwek, ser żółty, ser biały, różową wędlinę i zieloną sałatę, która bardziej przypominała trawę – ale była smaczna. Całe szczęście, że były też płatki i mleko. Po śniadaniu przydzielono nas do rodzin i dostaliśmy wolne południe na odpoczynek po podróży.
no images were found
Tego samego dnia wieczorem odbył się pierwszy koncert. Następny dzień upłynął nam na zwiedzaniu starożytnych ruin amfiteatru i greckiej łaźni w Salamis. Z miejscem tym związana jest legenda, którą opowiedział nam pan Przemek: otóż pewna księżniczka uciekała przed jakimś najazdem wroga na swym wiernym osiołku, skryła się w amfiteatrze, a gdy skończyło się jej jedzenie miała proroczy sen, że z osiołka można zrobić coś smacznego. I w ten sposób powstało salami..no images were found
W ciągu wyjazdu mieliśmy kilka koncertów, które chyba były udane, bo dostaliśmy duże oklaski, jednak podczas pobytu na Cyprze głównie zwiedzaliśmy. Mieliśmy możliwość spróbowania kuchni cypryjskiej (wieczorek cypryjski) i kuchni innych krajów np. ukraińskiej czy egipskiejno images were found
(wieczorek międzynarodowy). Na plaży bawiliśmy się kilka razy i było super. Puszczaliśmy kaczki na morzu i nawet całkiem dobrze nam to wychodziło. W dzień odlotu podczas większość zespołowiczów wzięła „obozowy ślub” ze swoją sympatią z Warszawianki. Chłopcy nosili za nas torby – jako nasi mężowie, a my z dziewczynami mogłyśmy do woli plotkować i niczym się nie przejmowałyśmy.To co nam się spodobało, a czego wcześniej nie mieliśmy okazji przeżyć, to delegacje. Ja z Andrzejem, Kuba z Olą i druga Ola z Jankiem, jako delegaci – przedstawiciele naszego kraju byliśmy na spotkaniach oficjalnych u ministrów i innych ważnych osób. Niektórzy z nas dostali na takim spotkaniu prezenty!
no images were found
Tuż przed wyjazdem na lotnisko PRAWIE wszystkie dziewczyny płakały. Choć przyznam, że i chłopcy mieli nietęgie miny. Jednak w Polsce czekali na nas rodzice i szkoła, także trzeba było wziąć się w garść i wracać. Całe szczęście, że w naszym kraju też już było całkiem ciepło. Dzięki temu łatwiej było przejść barierę klimatyczną.Zapamiętam ten wyjazd do końca świata!”
Aleksandra Żbikowska, MJ
no images were found